Absolutnie kocham nasz kraj i jestem dumna ze swojego pochodzenia, ale denerwuje mnie podejście, które szaleje w nim jak wirus, na który jeszcze nie wynaleziono lekarstwa. Chodzi mi o „muszę”, „nie mogę”, „nie potrafię”, „nie dam rady”, a nawet „NIE DASZ RADY”, „nie pasuje mi” „to bardzo skomplikowane” „nie wypada” itd.. A co jeśli „chcę”, „mogę”, „potrafię, a jeśli nie potrafię to się nauczę”, „tak, mogę to zrobić”, „zróbmy to teraz” itd. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że to nasza historia, nasze doświadczenia. Wiem, że często rodzice, nauczyciele próbują nam wmawiać, że czegoś nie możemy i to nie jest w naszym zasięgu i szczerze tego nienawidzę.
Czy na serio musimy rezygnować z realizacji planów ze względu na powszechną w naszym kraju paranoję porażki? Życie dla wielu toczy się według schematu. Przedszkole, szkoła, studia, praca, rodzina, dzieci i spokojna starość z niską emeryturą. A może by tak sięgnąć po więcej? Czy w ogóle wiadomo, że dożyje się tej emerytury albo tych studiów albo ciepłej posadki na przykład w banku?
Dla mnie właśnie to oznaczałby powrót do Polski. Zatracenie się znowu w tym całym MUSZĘ. Uważam, że powinniśmy otaczać się ludźmi, którzy będą nas ciągnąć do góry, a nie ściągać na dół. Przy których możemy być sobą, a nie starać się uniknąć ich krytycznej oceny i przede wszystkim osób, które mogą nas jeszcze czegoś nauczyć. Wiem, że i takich w Polsce nie brakuje.
0 Comments