^
Miłość – choroba psychiczna
Kasia Pieluszka Bali

-To jak długo się spotykaliście? 

-Przez miesiąc 

-Na Bali to jak roczny związek

Czy wiecie, że miłość, na liście WHO, została zdefiniowana, jako jedna z chorób związanych z zaburzeniami psychicznymi? Chodzi konkretnie o stan zakochania, który utrudnia logiczne myślenie oraz skupienie się na czynnościach niezwiązanych z obiektem westchnień. Masz też więcej energii, idealizujesz daną osobę, może to również skutkować serią irracjonalnych zachowań. W skrócie – w takim okresie nie jesteś sobą. Wszystko przez hormony. Za sprawą zmysłów dochodzi do poważnych zmian w mózgu. Przykład? Chyba każdy z nas ma w swoim gronie znajomych osobę, dla której jedynym tematem do rozmowy stała się jej relacja. Nam również mogło się to przytrafić. 

Ja osobiście (do szaleństwa) zakochuję się rzadko. Staram się trzymać moje uczucia na wodzy. Zdarza mi się też oznajmić delikwentowi, że możemy się spotykać, ale nie widzę możliwości, aby cokolwiek do niego poczuć. To jest w porządku, kiedy widzę, że ktoś jest za bardzo zaangażowany lub kiedy mam świadomość, że lokowanie uczuć będzie kosztowało mnie dużo stresu. Tak, wciąż nie piszę o związkach, piszę o zakochaniu. 

Jeszcze niedawno martwiłam się o siebie, bo doszłam do wniosku, że do tej „szalonej” miłości nie jestem już nawet zdolna. Do większości mężczyzn podchodziłam i podchodzę wręcz z brutalną powściągliwością. Wszystko zmieniło się pewnego słonecznego, a może i deszczowego dnia w Uluwatu. Muszę przyznać, że po wszystkim trochę mi ulżyło, że moje czarne serce jest zdolne do odrobiny szaleństwa. Na chwilę przestałam być sobą, niestety, on sam, lubi mnie za to, że nie mam żadnych skrupułów. Poza tym, mężczyźni zdecydowanie wolą, kiedy skupiasz się na sobie, a nie na nich, a przynajmniej bardziej ich to pociąga.  

-Jestem taka napalona, że chyba napadnę kogoś po drodze. 

-Dobrze, tylko myśl o mnie – z czasem przestałam sypiać z innymi (z czasem, to dwa tygodnie. Na Bali to bardzo, bardzo długo). 

Zacznę od tego, że wszystkie moje przyjaciółki, które postrzegałam jako najsilniejsze kobiety na świecie, kompletnie zwariowały. Winię za to księżyc w jakimś pojebanym znaku (właśnie sprawdziłam i były to ryby – nic dziwnego). Kiedy nadszedł czas barana prawie wszystkie ponownie zmądrzały, w tym ja. Odnoszę też wrażenie, że w samym Uluwatu zbyt dużo dzieje się wokół mężczyzn. W Canggu chodziłam na techno – tańczyć. Z moimi przyjaciółmi rozmawiałam o życiu i ich planach. Dziewczyny w Uluwatu, co również mnie dziwi, narzekają na zachowanie facetów. W Canggu to oni narzekają na nas. Moje byłe miejsce zamieszkania ma bardziej introwertyczny charakter. Czas na wyjście z domu to godzina 23:00, a nie 19:00, kończymy następnego dnia lub nad ranem, zamiast o 4:00. Imprezujemy trzy, może cztery dni w tygodniu, zamiast siedmiu. Co do sypiania znajomych ze znajomymi w mojej nowej dzielnicy, bierzesz Instagram danego surfera i po chwili okazuje się, że trzy z twoich koleżanek już z nim spały. Ba, kiedy dany chłopak próbuje cię przekonać do seksu i wspomnisz o fakcie, że spał z dwoma twoimi koleżankami, mówi ci, że jesteś w błędzie, bo spał z czterema, po czym zaczyna opowiadać o każdym z tych romansów. Kiedy już myślałam, że bardziej dziko być nie może, to okazuje się, że byłam w błędzie. Uluwatu nigdy nie było miejscem, w którym mieszkałam, było regionem, w którym spędzam wakacje i do którego przyjeżdżałam się wyżyć.

-Wracam do ZOO – powiedziałam do Neddy opuszczając jej lokum w Seminyak (miasto tuż obok Canggu). Po chwili opublikowałam instaseories, na których wspominam, że będę częściej odwiedzać region, z którego „pochodzę”. 

Wyobrażacie sobie mężczyznę, w którym ja, Kasia Pieluszka, mogłam się zakochać? Surfer, z Australii. Blond, dłuższe, pofalowane włosy, które nie wiem, czy kiedykolwiek rozczesze. Wodnik, co jest równoznaczne z zamiłowaniem do przygód. Wyglądało na to, że sporo podróżował. Jego młodszy brat, którego wyglądu jestem bardzo ciekawa, mieszka na przykład w Japonii. Rozśmiesza mnie, jak mało kto i to pewnie dlatego się zakochałam. Do tego dochodzi alkoholizm. Wadą będzie jego awersja do papierosów. Posiada dwie pasje: przesiadywanie w barach i surfing. 

Na dodatek chodzi bez butów i można powiedzieć, że jest niezłym dziwolągiem. 

-Nie mówię po angielsku, mówię po australijsku – powiedział, kiedy leżeliśmy w łóżku. To prawda, Australijczycy porozumiewają się z tobą w kompletnie innym języku, ale nie on. Jego angielski był całkiem zrozumiały, a to dlatego, że od dłuższego czasu mieszka na Bali. Na dodatek był bardzo ciekawy polskiego języka. Uczyłam go poszczególnych słów i zwrotów, ale nie jestem przekonana, czy jakiekolwiek z nich pamięta. 

I ja i on relacjonowaliśmy naszą znajomość przyjaciołom, a później z tego żartowaliśmy. Niektórzy z jego kolegów zaczęli mnie nawet obserwować. 

-Wiecie co, spotkałam pierwszego chłopaka bez żadnej traumy i czasami nie wiem, jak mam się zachowywać. To chodząca dobra energia. Chyba muszę popracować nad sobą, żeby tego nie spierdolić – napisałam do przyjaciół i właśnie wtedy wszystko zaczęło się sypać. 

Poznaliśmy się kilka miesięcy wcześniej przez mojego przyjaciela z Australii. Nie widziałam dla tego żadnej przyszłości, poza faktem, że usiedliśmy razem w barze. Spodobał mi się, wzięłam jego Instagram, ale z pewnością nie uderzył we mnie piorun. Drugie nasze spotkanie było kompletnie inne. Stał z drinkiem i moim innym kolegą, a ja z (moim) entuzjazmem wkroczyłam na imprezę. Był to okres, kiedy moja pewność siebie szybowała gdzieś koło księżyca, a szczęście nie znało granic. Kiedy przepełnia cię tego rodzaju energia, żadne limity nie będą cię ograniczać.  

-Cześć, co słychać – zaszłam od tyłu dwóch przystojniaków, rozsunęłam ich na boki i stanęłam po środku obejmując ich ramionami. Najpierw spojrzałam w lewo, gdzie stał mój znajomy, aby za chwilę skierować mój wzrok w prawo i zacząć się zastanawiać skąd ja w ogóle znam tę osobę. 

-Znam cię prawda? 

-Tak, poznaliśmy się przez Kurta

-Kogo? 

-Kurta

-Nie wiem

-Poznaliśmy się przez Kurta w 9 District 

-Aaaa mojego bestie – moich bliskich znajomych już nie dziwi, że nie pamiętam imienia kogoś, kto jest moim „bestie”, u niego mogło to wywołać zdumienie. Po chwili tańczyłam już z innymi znajomymi, bo na imprezach nie lubię zbyt dużo czasu poświęcać na rozmowę.

Trzecie spotkanie było już kompletnie inne, bo zaplanowane. Napisał do mnie o jakiejś pierwszej w nocy, rozmawialiśmy przez dwie godziny (przez cały ten czas śmiałam się do telefonu), aby spotkać się około trzeciej w nocy. Zabrałam go na moją standardową przygodę. Najpierw sklep, później dach butiku i wschód słońca, aby koło dziewiątej rano wylądować na plaży. O jedenastej piliśmy tequilę w restauracji, wtedy, kiedy, inni jedli śniadanie. W trakcie całego spotkania działy się dziwne rzeczy. Jak już wspominałam, w tamtym okresie moja pewność siebie szybowała koło księżyca, a to przyciąga mężczyzn i absolutnie nie jest to zależne ode mnie. 

Pewność siebie i dobra energia zawsze będą najlepszym afrodyzjakiem. Nie mają znaczenia twoje usta, cycki, paznokcie, jeśli facet wyczuwa niepewność, a już tym bardziej desperację. To samo tyczy się mężczyzn. 

Na naszym pierwszym przystanku siedzieliśmy z grupą osób, a na mnie uwziął się jakiś Hiszpan. Łapał mnie za rękę, flirtował i dotykał nogą pod stołem. Kiedy nie odpowiedziałam na jego zaloty, zaczął oceniać wygląd Australijczyka, a nawet wziął do ręki jego bosą stopę, aby ze znaną tej narodowości ekspresją wyrazić swoją dezaprobatę. Na trzecim przystanku, czyli na plaży, spotkaliśmy Chilijczyka z ukulele. Mój towarzysz zasnął na stole, a my pobiegliśmy do oceanu. Nowy znajomy był latynosem, więc bardzo szybko wykorzystał okazję. Dziesięć minut w wodzie wystarczyło, abym poczuła jego język w moich ustach. 

– Wracamy na plażę? – zapytałam wstrząśnięta, jednocześnie zerkając w kierunku brzegu, aby upewnić się, że australijski surfer nic nie widział. 

Kiedy bosymi stopami stanęliśmy stopami na piasku, okazało się, że mój towarzysz się obudził. 

– Idziemy tam, gdzie możemy wydawać pieniądze – stwierdził, a ja odetchnęłam z ulgą. Nie dlatego, że chciałam wydawać pieniądze (na plaży nie można było płacić kartą), dlatego, że chciał kontynuować przygodę, więc prawdopodobnie nie widział niezręcznego dla mnie zajścia. 

-Co chciałabyś zjeść? – zapytał, kiedy dotarliśmy na miejsce. Przeglądał menu, a ja dokładnie wiedziałam, co mam zamówić. 

-Dwa szoty tequili – powiedziałam, kiedy podeszła do nas kelnerka, na co on wytrzeszczył z niedowierzania oczy i pomimo upływu czasu, wciąż o tym wspomina. 

-Możemy uprawiać seks, ale mam okres i nie wiem czy ci to przeszkadza – powiedziałam, jakbyśmy rozmawiali o smaku jedzenia, którego koniec końców nie zamówiliśmy 

-Lubię twoją bezpośredniość – powiedział zdumiony, a na jego twarzy dostrzegłam ekscytację 

-Nie lubię marnować czasu i lubię mówić to, co faktycznie czuję i myślę – napiłam się drinka, który wciąż był w szklance. Na zewnątrz roiło się od ludzi i najwyraźniej tylko my wciąż kontynuowaliśmy imprezę. Gdybym była w Canggu, nasz widok dla otoczenia byłby bardziej zrozumiały. Afery mogą tam trwać dniami. Z drugiej strony w Uluwatu ludzie w większości wyglądają jak seksowni bezdomni, więc niekoniecznie różniliśmy się od pozostałych gości restauracji.

-Jedziemy? – zerwaliśmy się do wyjścia po zapłaceniu rachunku 

-Czekaj, muszę zapalić papierosa, ale gdzieś zgubiłam ognia – stwierdziłam przy skuterze, a on po chwili zatrzymał przejeżdżający samochód. 

Od jego miejsca zamieszkania dzieliło nas jakieś 5 minut jazdy, ale i tak zdążyliśmy się pogubić. Kiedy zrezygnowana wracałam do domu z myślą, że może pojechał tak szybko, bo nie lubi uprawiać seksu w trakcie okresu, nagle zaczął dzwonić mój telefon. 

-Gdzie jesteś? – usłyszałam głos Australijczyka 

-Jestem już w drodze do domu. Może lepiej będzie, jeśli spotkamy się innym razem. 

Tak oto zakończyła się nasza pierwsza „randka”, ale później również było ciekawie. 

-Chodziliście na randki? – zapytał surfer z Teksasu (mój kochanek, aktualnie bardzo, ale to bardzo obrażony, aczkolwiek nie przez tę sytuację, przez inną, później opowiem), kiedy oznajmiłam mu, że unikałam go, bo byłam zakochana i opowiadałam o całej tej relacji. 

-Byliśmy na jakichś, ale głównie na Kasia’s adventures. On jest alkoholikiem. Skończyło się na tym, że obraził się na mnie, bo pojechałam po papierosy. Czułam, że się dla niego zmieniam, co było bardzo dziwne. Nawet przestałam sypiać z innymi – wciąż jestem w szoku, byłam pewna, że mam bardzo spójne poglądy i mocno ukształtowaną osobowość 

-Jeśli kogoś lubisz, to nie chcesz sypiać z innymi – powiedział to, po wiadomościach, które mi wysyłał na temat tego, że interesuje się nim 11 czy 13 dziewczyn (w co nie wątpię), ale czeka na mnie 

-W tobie nigdy nie mogłabym się zakochać. Nie mogłabym ci zaufać. Od samego początku nie pozwoliłam sobie na żadne uczucia do ciebie. Poza tym jesteś bliźniakiem… 

Następnego dnia od Teksańczyka wyszłam bardzo usatysfakcjonowana i poleciłam koleżankom wybijanie sobie miłości z głowy regularnymi kochankami. Byłam też w Canggu, gdzie rozchwiana pewność siebie wraca automatycznie, bo czuję się tam niesamowicie ważna. 

Kupując mi kawę zapewniasz mi czas na pisanie. Dołóż swoją cegiełkę do tego, abym była w stanie utrzymywać się z mojej pasji (nawet jeśli wpłacisz 1 zł, to bardzo mnie to ucieszy) –> https://buycoffee.to/kasiapieluszka

Zdjęcie: Aga Pokrywka

0 Comments

Submit a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.

Miłość – choroba psychiczna

Miłość – choroba psychiczna

-To jak długo się spotykaliście?  -Przez miesiąc  -Na Bali to jak roczny związek Czy wiecie, że miłość, na liście WHO,...

Momenty krytyczne

Momenty krytyczne

Chyba nie odbyłam jeszcze podróży bez tak zwanych momentów krytycznych. Bardzo dawno temu wracałam sobie spacerem z...