Pędziłam na skuterze z Enzo. Wracaliśmy z Uluwatu. Dobrze zbudowany pół Włoch, pół Hiszpan wyprzedzał rozpędzone samochody, skutery, ciężarówki, a ja modliłam się o życie. Kilka godzin wcześniej zatrzymała nas policja.
– Nie zapłacę! – Odparł rozjuszony południowiec.
– Pokaż prawo jazdy. – Odparł jeden z policjantów.
Kiedy wiedzą, że będzie problem z delikwentem na drodze pojawia się ich pięciu. Blokują cały przejazd, często wyciągają kluczyki ze stacyjki. Jeśli uciekniesz – pościg mija się z celem. Gra toczy się o łapówkę.
Płacisz, jedziesz. Prawdziwy mandat nie istnieje.
– Prawo jazdy zostawiłem w domu. Nie noszę go przy sobie.
– Musisz zapłacić milion.
– Nie mam takich pieniędzy. Ja tu mieszkam. Nie jestem turystą.
– 500K – Negocjował policjant.
– Nie mam.
– Dajcie co macie.
– Nic nie mamy.
– Dobra jedźcie, skąd jesteś? – Roześmiał się zrezygnowany policjant.
– Z Hiszpanii.
– Aaaa z Hiszpanii.
– Dziękujemy. – Odparłam, kiedy Enzo odzyskał swoje kluczyki. Moje wrażenie z całej sytuacji było takie, że to Enzo musztruje policjanta. Odjechał tak samo dumny, jak został złapany.
Dojechaliśmy cali i zdrowi, z krótką przerwą na obiad. Naszym celem była piękna plaża Padang, na której spędziliśmy kilka godzin.
– K, dlaczego ciągle ze mnie żartujesz. – Zapytał Enzo, co zbiło mnie z tropu.
– Nie żartuję. Bardzo Cię lubię. To chyba raczej z sympatii.
– Czy dla Ciebie jestem tylko sąsiadem, nie jestem Twoim przyjacielem?
– Traktuję Cię jak brata. – Odpowiedziałam. Więzi, które powstają między podróżnikami są czymś wyjątkowym. Jesteśmy daleko od naszych przyjaciół i rodzin. Przepaść dzieli nas od normalnego życia. Dzielimy się doświadczeniami i zbliżamy do siebie bardzo szybko.
Jadąc już do domu, słuchałam muzyki i rozmyślałam. Nagle jak grom z jasnego nieba pojawiła się myśl – moje życie to jakaś bajka. Ta pogoda, Ci ludzie, te miejsca, które mogę w każdej chwili odwiedzać, ta wolność i ten niewyobrażalny bałagan, który tak kocham. Towarzyszyło temu dziwne uczucie ekscytacji. To taki moment, w którym masz ochotę krzyczeć z radości.
– K, K! – Usłyszałam pod moim tarasem.
– Co tam Enzo? – Odkrzyknęłam i wychyliłam się przez balustradę.
– Mogę do Ciebie przyjść?
– Pewnie. – Nie czekając długo Enzo wdrapał się po schodach i rozsiadł się na jednym z krzeseł.
– Mogłabyś tu czasami posprzątać. Od kiedy leży tu ta Cola? – Zapytał zdumiony.
– Od ostatniej wizyty Ketut. – Roześmiałam się.
– Mogę włączyć swoją muzykę?
– Pewnie. – Enzo kolejny raz połączył się z moim głośnikiem.
– Kasia, rozejrzyj się. Przecież my żyjemy w raju. To jest jak jakiś piękny sen.
– Dokładnie o tym rozmyślałam, kiedy wracaliśmy do domu.
– Kasia, pamiętaj. Będziesz szczęśliwa za dużo nie myśląc. Często rozważamy plusy i minusy. Przestajemy cieszyć się życiem. Postrzegaj każdy dzień jako przygodę. Ludzie widzą nas ze swojej perspektywy. Oceniają nas na podstawie etapu, do którego doszli w życiu. Oczekują od nas takich samych celów. Mnie w Hiszpanii nikt nie rozumie. Ludzie pytają o plany na przyszłość, dzieci, karierę. To ich cele. Ja chcę podróżować i cieszyć się życiem.
– Tak, jesteśmy szczęśliwymi dziwolągami bez planu, ale jednak szczęśliwymi. Jeśli uszczęśliwia Cię nowa para butów to sobie ją kup. Jeśli jest to rodzina to ją załóż. Żyj po swojemu i nie oczekuj od innych, żeby byli podobni do Ciebie.
0 Comments