^
Ciąg dalszy… Najlepsze Walentynki w moim życiu 
Kasia Pieluszka

W świecie systemu, aby to działało dla „dobra wspólnoty”, wszystko musi być okraszone jakimiś normami. Nawet miłość. Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, kto to wszystko wymyślił? Poddawanie się presji tego, jak twoja relacja ma wyglądać, aby coś tak pięknego, jak uczucie zauroczenia, tak szybko zrujnować. 

Z doświadczenia wiem, że jeszcze więcej najlepszych dupeczek leci na ciebie właśnie wtedy, gdy starasz się ograniczyć kontakt z nimi do minimum. Twoja energia seksualna buzuje, a dodatkowo jesteś, powiedzmy, emocjonalnie nieosiągalna. Tak to z nami jest – najbardziej pragniemy tego, co niedostępne. Tak więc, okresy, kiedy jestem kimś zauroczona, można również nazwać okresami moich najlepszych łowów. Najlepiej jest wtedy, gdy delikwenta akurat nie ma na wyspie. Wtedy nawet nie czuję się winna, że korzystam z owoców tego uczucia. 

Leżałam w łóżku produkując kolejne dzieło. Nagle na moim telefonie wyświetliła się wiadomość. 

-Co robisz? 

-Piszę.

-Chcesz się spotkać? 

-No dobra. Przyjedziesz do mnie? – i tutaj pojawił się pierwszy znak ostrzegawczy – jeśli kogoś za bardzo lubimy, potrafimy rzucić wszystko w trzy sekundy. Nawet jeśli jest to nasze największe marzenie i pasja. Myślę, że stosując, ale tak faktycznie stosując całą wiedzę na temat ludzi, którą posiadam, znalazłabym męża w kilka miesięcy, jeśli bym tylko chciała. Problem polega na tym, że po pierwsze, męża nie szukam. Po drugie, najtrudniej zastosować tę wiedzę wobec osoby, do której pałamy jakimś uczuciem. Wtedy logika, asertywność, a czasami nawet nasza godność znikają.

-Gdzie? – w odpowiedzi na to pytanie wysłałam mu adres. Zwykle spaliśmy u niego, a tym razem naprawdę nie chciało mi się wychodzić. 

-Gdzie to jest? 

-No przecież wysłałam ci lokalizację 

-Ale to nie jest Uluwatu 

-Tak, to jest Ungasan, ale początek 

-To koło Padang Padang 

-Za Padang Padang – zrozumiałam, że jest bardziej pijany, niż myślałam 

-No dobra, jadę, ale bateria w telefonie zaraz mi padnie. Nie wiem, czy znajdę lokalizację

-Wiesz, gdzie jest sklep 69? 

-Tak 

-To możemy się tam spotkać. 

-Ok, będę tam za 15 minut – ta rozmowa i nawigowanie go trwały zdecydowanie dłużej. Zwyczajnie nie mógł uwierzyć, że zamieszkałam aż 20 minut jazdy od imprezowego centrum.

– Ok – wstałam z łóżka i założyłam spodenki. Nie byłam zaspana. Środek nocy jest dla mnie niczym środek dnia dla wstającej o 7 rano osoby. Założyłam Vansy, co bardzo rzadko mi się zdarza. W ogóle nie przejmowałam się swoim wyglądem, chociaż w łóżku, na krześle, przy basenie i na kanapie spędziłam pół doby. Byłam gotowa do wyjścia na parking. To kolejny znak ostrzegawczy. Przy danym chłopaku zaczynasz odczuwać zbyt duży komfort. Spotykaliśmy się wtedy mniej więcej od dwóch tygodni, a jak już wspominałam, na Bali to jak dwuletni związek. 

Pod całodobowym sklepem pojawiłam się jako pierwsza. Było już późno. Większość ulic o tej porze świeci pustkami. Poza tymi, na których odbywają się imprezy. W Uluwatu są to okolice Single Fin, Solotto, i sklepu na Padang Padang. Tam zawsze znajdziesz jakichś ludzi. Sama często kończę tam na after party.

Kiedyś zaprzyjaźniłam się z pewnym bezdomnym, który pomieszkiwał w Angel Mart. Kolejnym imprezowym spocie. Nie raz w trakcie rozmowy wspominał, że na tej wyspie mieszkają sami alkoholicy. Gdy ktoś wpadał po piwo nad ranem, ten nakreślał mu swój stosunek do alkoholu, a owa osoba wychyliwszy butelkę wypijała jej zawartość w przeciągu kilku minut, oznajmiając, że jest tylko spragniona, bo właśnie wraca z imprezy. 

Historia bezdomnego była dość przygnębiająca, bo mieszkał w Niemczech i tam uzależnił się od narkotyków i alkoholu. Później przestał pić oraz ćpać i wyruszył w swoją tułaczkę po świecie, gdzie nie rezerwował noclegów. Raz zaproponowałam mu prysznic, ale chwilę później zobaczyłam jego stopy i zrezygnowałam z tego pomysłu. Podarowałam mu natomiast w prezencie koszulkę, którą przez dwa dni woziłam w bagażniku, zanim ponownie udało mi się go namierzyć. Oczywiście było to nad ranem po imprezie. 

-Ale powiedz mi, czy ty byłeś szczęśliwy, kiedy popadłeś w ten alkoholizm i te używki 

-Nie, miałem depresję

-No widzisz, tutaj mieszkają szczęśliwi ludzie. Na dodatek każdy coś ciekawego robi. To nie tak, że zapijamy nasze smutki. To coś innego. Pijemy i świetnie się przy tym bawimy 

Ale wróćmy do Australijczyka, bo prawdopodobnie nigdy tego tekstu nie skończę…

To była kolejna noc, kiedy zasnęliśmy przytuleni. Dostawałam od niego coś innego, niż seks. Czułość, ale taką w najlepszym wydaniu. Dużo dotykania, gładzenia po głowie, ramionach, plecach. Zwykle zasypialiśmy ze splecionymi dłońmi. Czasami wpatrywałam się w nie przez kilkanaście minut. On nosi sygnety, a ja duże pierścionki. Niekiedy przychodził mi do głowy pomysł, aby te nasze splecione dłonie uwiecznić na zdjęciu, ale wtedy musiałabym się wyswobodzić z uścisku, w którym czułam się zbyt komfortowo. Przy niektórych mężczyznach stale się wybudzam i nie mogę zasnąć. Rano jestem tak zmęczona, że kiedy sobie już pójdzie lub ja pójdę, to śpię do wieczora. Myślę, że to kwestia energii danej osoby. Niektórym zwyczajnie nie ufam. Wciąż mam tak z jednym z moich kochanków, a przecież znamy się już cztery lata. 

W Australijczyku nie byłam jeszcze zakochana, ale już stąpałam po bardzo grząskim gruncie. W praktyce i z doświadczenia wiem, że miłość pojawia się u mnie wraz z najlepszym seksem. Tego jeszcze nie mieliśmy, więc nie było mowy o zaburzeniu psychicznym, inaczej zwanym zauroczeniem. Jeden z najlepszych seksów w moim życiu miał dopiero nastąpić, ale kilka dni później.

Obudził nas słoneczny dzień i Weronika, która z impetem wtargnęła do pokoju.  

-Dobrze, że nie jest naga – pomyślałam. Często latałyśmy po willi kompletnie roznegliżowane. 

-O Boże, przepraszam! Nie wiedziałam, że ktoś tu jest. 

-Tak, przyjechał wczoraj w nocy. Poczekaj zaraz do ciebie wyjdę – wtuliłam się w niego raz jeszcze

-To twoja przyjaciółka? 

-Tak, nie przejmuj się tym. U nas w domu panuje całkowita wolność. Zwykle wpadamy do siebie po przebudzeniu. Wczoraj zasnęła wcześniej i nie wiedziała, że ktoś mnie odwiedzi

-Wiesz co dzisiaj jest za dzień? 

-Nie wiem – udałam głupią. Dobrze wiedziałam, że przyjechał do mnie w Walentynkową noc. Święto, które w jakiś dziwny sposób mnie stresuje. Wieczorem miałam zaplanowaną randkę z Francuzem, który poprosił mnie, abym została jego Walentynką. Jeśli miałam z kimś spędzić ten dzień, to chciałam, żeby był to ktoś z kraju romantyków. Wizyta Australijczyka uczyniła to święto jeszcze bardziej wyjątkowym, bo po raz pierwszy w Walentynki udało mi się zaliczyć, nie jednego, a dwóch facetów. Koniec końców było niesamowicie, dziwnie i śmiesznie, ale o tym opowiem w moim kolejnym wpisie.

-No nie wiesz jaki jest dzisiaj dzień?

-Nie wiem – dalej udawałam głupią zapędzając go w kozi róg, ale to co usłyszałam kompletnie zbiło mnie z tropu

-Wczoraj były moje urodziny 

-No tego się kurwa nie spodziewałam – powiedziałam do siebie w myślach. Najwyraźniej chciał jakoś wybrnąć i pogrążył się jeszcze bardziej 

-I mnie nie zaprosiłeś? Dlaczego? 

-Piłem tylko z chłopcami. Nie robiłem urodzin – nic nie odpowiedziałam, bo poczułam się urażona. Zwlekłam się z łóżka, narzuciłam coś do siebie i podreptałam do Weroniki. On pojawił się kilkanaście minut później. Czego się kompletnie nie spodziewał – na przesłuchanie. Po 55 pytaniach dotyczących rodziny, znaku zodiaku, wieku, miejsca pochodzenia, a nawet nakazaniu mu zdjęcia czapki, bo chciała zobaczyć jego włosy, przyszedł czas na przypomnienie mu o święcie miłości

-Dzisiaj są Walentynki 

-Wiem – odparł – zawsze mam urodziny dzień przed Walentynkami 

-I nie zaprosiłeś Kasi? 

-Też to powiedziałam – stwierdziłam wciąż poirytowana tym faktem 

-Piliśmy z „boys”, nie robiłem urodzin

-Ale mogłeś ją zaprosić – odpowiedziała dokładnie, to samo, co ja odpowiedziałam 

– Przyjechałem tutaj

-Nie lubię Walentynek – stwierdziłam, aby przerwać to błędne koło 

-Chyba już pojadę, bo jest mi strasznie gorąco 

-Możesz wskoczyć do basenu – powiedziała z przekonaniem moja przyjaciółka 

-Ale nie mam spodenek – Australijczyk zawsze, kiedy pije nosi długie spodnie. Kiedyś miał wypadek i zdarł sobie nogi przez co przez dłuższy czas nie mógł surfować, dlatego od tamtej pory zawsze chroni skórę jakimś materiałem

-Ty widziałeś nagie kobiety, my widziałyśmy w życiu penisy. Nie ma się czego wstydzić. Możesz wskoczyć nago – na te słowa Australijczyk prawie schował się pod swoją czapkę. Co ciekawe, następnego dnia Weronika dokładnie to samo powiedziała do Francuza (zaraz po intensywnym przesłuchaniu. Prawdę mówiąc czułam się jak w dniu świstaka, ale z innymi bohaterami). Mój nowy, francuski kochanek rozebrał się i wskoczył do basenu, a ja zrobiłam mu kilka nagich fotek. Rozmowa Australijczyka z Weroniką była dla mnie wydarzeniem lekko stresującym. Nigdy nie jestem w stanie określić, jak daleko posunie się moja przyjaciółka. Co do Francuza, było mi kompletnie wszystko jedno. Przesłuchania są zabawne również dla mnie, jeśli nie chodzi o kogoś, kogo lubię bardziej, niż zwykle.

Ciąg dalszy nastąpi… 

Więcej moich przygód i przemyśleń znajdziecie w moim ebooku „Sztuka wyrywania – poradnik dla kobiet i mężczyzn”

Kilka spraw organizacyjnych: 

W związku z tym, że rezygnuję ze sprzedaży przez platformę fansi.pl, a mam w sprzedaży kilka ebooków i JESZCZE nie mam sklepu, proponuję następujące rozwiązanie: 

Wpłacacie od 20 zł na: buycoffee.to/kasiapieluszka , a w treści wiadomości wpisujecie nazwę ebooka, którego chcecie zamówić. Jeśli nie będzie wiadomości – odczytuję to, jako zamówienie dotyczące ostatniej pozycji. 

Dostępne ebooki: 

-„my Polacy”

-„One way ticket”

-„Sztuka wyrywania – poradnik dla kobiet i mężczyzn”

Dziękuję za uwagę i dziękuję za czytanie! 

0 Comments

Submit a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.

Miłość – choroba psychiczna

Miłość – choroba psychiczna

-To jak długo się spotykaliście?  -Przez miesiąc  -Na Bali to jak roczny związek Czy wiecie, że miłość, na liście WHO,...

Momenty krytyczne

Momenty krytyczne

Chyba nie odbyłam jeszcze podróży bez tak zwanych momentów krytycznych. Bardzo dawno temu wracałam sobie spacerem z...