Temat wolności seksualnej wracał do mnie wielokrotnie – zarówno podczas mieszkania tutaj, jak i w rozmowach z ludźmi. Znam kobiety, które ją praktykują – sama do nich należę. Ale mam wrażenie, że ten temat bywa często źle interpretowany. I to nie tylko przez mężczyzn – także przez kobiety, zwłaszcza gdy towarzyszy im poczucie niższości albo potrzeba udowadniania swojej seksualnej otwartości.
Wielu ludzi postrzega wolność seksualną zupełnie inaczej u kobiet i u mężczyzn – a takie podejście całkowicie ją wypacza. Prawdziwa wolność seksualna opiera się na świadomości i zgodzie obojga zainteresowanych. Jeśli powiesz mężczyźnie, który nie rozumie tego pojęcia, że lubisz seks, ale nie chcesz związku – może potraktować to jak zielone światło do wszystkiego. Otwarta? To pewnie rozwiązła. Gotowa na eksperymenty, trójkąty, a może i więcej. A to przecież znaczy jedynie, że lubisz seks – taki, który odpowiada Twoim potrzebom i preferencjom.
Często widzę to w wiadomościach, które dostaję. Moja otwartość seksualna jest błędnie interpretowana. Przykład? Jeden facet wysłał mi filmik, na którym tańczy w damskich pończochach w wannie – jego fetysz, którym chciał się podzielić. A ja nie chciałam tego oglądać. Dla mnie było to wręcz obrzydliwe. I to nie znaczy, że nie jestem otwarta seksualnie.
Kilka razy spotkała mnie dość absurdalna sytuacja – poczułam, że kogoś wręcz uraziłam, odmawiając seksu. A przecież dwie osoby powinny podchodzić do seksu z tą samą intencją. Już przy pierwszej rozmowie często czuć, czy ktoś rozumie, że kobiety mają prawo do swoich wyborów – że ich seksualność nie wynika z desperacji ani rozwiązłości. I że emocjonalne potrzeby są równie ważne. Seks to nie tylko narzędzie do zaspokajania pragnień. Dobry seks zaczyna się od komfortu, jaki czujesz z drugą osobą. Wielokrotnie to powtarzałam. A to, czy ktoś jest zwykłym szowinistą, próbującym wykorzystać fakt, że jesteś osobą otwartą seksualnie – da się wyczuć od razu.
Kiedyś wolność seksualną praktykowali hipisi. Spotykamy ją również w społecznościach techno i wśród ludzi podróżujących – tych, którzy potrafią docenić „przejściowy okres” z drugą osobą. Dla mnie to również przejaw inteligencji i samoświadomości. Otwartość seksualna jest piękna. Niesie lekkość, zaufanie, brak poczucia wykorzystania. Nie ma w niej przymusu, wstydu ani robienia czegokolwiek wbrew sobie. To przede wszystkim wejście w relację z osobą, która jest w stanie zrozumieć Twój punkt widzenia – z pełną świadomością swoich potrzeb i potrzeb drugiej osoby.
Tak – jeśli chcesz kogoś wyruchać, bo wydaje Ci się rozwiązły – nie jesteś otwartą seksualnie osobą. Jeśli kobieta zgadza się na otwarty związek, ale tylko ze strony partnera, żeby utrzymać relację – to również nie jest otwartość seksualna. Jeśli bierzesz udział w trójkącie, bo wynika to z Twoich potrzeb, i Twoi partnerzy nie postrzegają tego przez pryzmat rozwiązłości – jesteście otwartymi seksualnie osobami. Tu chodzi o dawanie tego samego – a nie branie przy założeniu czyjejś naiwności, desperacji czy interesowności.







0 komentarzy