Znowu poczułam się, jakbym była za bardzo, bo może i taka jestem. Za bardzo zafascynowana pięknym widokiem, za bardzo niecierpliwa, za bardzo zatopiona w swoich myślach, za bardzo zakochana w sobie, za bardzo ekspresyjna, za bardzo introwertyczna, za bardzo wyzwolona, za bardzo bezpośrednia, za bardzo chaotyczna, za bardzo szalona, za bardzo oddana swojej sprawie… Za bardzo to i za bardzo siamto.
Bo mogę być za bardzo prawie we wszystkim, dopóki nie robię tego tylko i wyłącznie dla siebie. W swoim odczuciu jestem pełna pasji, co wydaje się pozytywnym ujęciem sprawy. Bo kiedy jestem pełna pasji, to zaczynam żyć naprawdę.
Tylko ktoś inny może ci dać wrażenie, że jesteś za bardzo i wtedy faktycznie przychodzi taka refleksja. Pewnie od wczesnych lat mojego życia po mojej głowie krąży pytanie, dlaczego urodziłam się za bardzo, kiedy większość wokół oczekuje, że będzie inaczej lub nawet odczuwa satysfakcję z wszelkiej bierności.
Bycie za bardzo, co często równa się po prostu byciu sobą, to największe szczęście, ale też coś, co bywa znienawidzone, ryzykowne i odbierające ci prawo, a może chęć do prawidłowego funkcjonowania w społeczeństwie.







0 komentarzy