^
Od łez radości po smutek

Najpierw był ślub. Naturalny, bez presji, z miłości. Prawdziwy.
A potem – smutek. Bo młoda osoba, którą poniekąd poznałam, odebrała sobie życie. I te dwa kontrastujące ze sobą eventy miały miejsce jednej nocy.

Słyszałam od niej jedno, a widziałam drugie. Była uczestniczką reality show, która – moim zdaniem – nawet po wyjściu z tego toksycznego programu nadal żyła duchem rywalizacji.

Podczas naszej pierwszej rozmowy wydała mi się miła. Mówiła, że nienawidzi całego tego świata – choć sama była jego częścią.
Później jej zachowanie mnie zabolało. Poczułam się jak w programie, w którym dziewczyna chce czegoś tylko dlatego, że należy to do innej kobiety. Bo właśnie tego się tam nauczyła – rywalizacji.
Mając dwadzieścia kilka lat, bierzesz udział w czymś, co de facto jest eksperymentem społecznym. Produkcja popycha cię do granic psychicznej wytrzymałości, a potem zostajesz z tym sama.
Terapia? Czasem już nie wystarcza.

Dlaczego młode osoby nakładają na siebie tak ogromną presję, że po zaledwie 25 latach mają już dość życia?
W jej zachowaniu było widać dążenie do perfekcji, ale też desperacką potrzebę bycia kochaną.
A przecież – co często powtarzam – miłość to nie obrazek z Photoshopa.
U wielu, zamiast ekscytacji i ciekawości – są role i lęk. Gdzie miejsce na poznawanie siebie nawzajem – w tej zwykłej, ludzkiej wersji?

W tym wszystkim zobaczyłam ogromny kontrast z PRAWDZIWYM ślubem mojej siostry.
Bez 55 kreacji, bez różowych fajerwerków strzelających do nieba tak wysoko, że prawie widzieli je na Księżycu, bez bukietów wielkości trzech metrów.

Najgorsze jest to, że ten sztuczny obrazek – złożony z zaburzeń psychicznych, operacji plastycznych i załamań – dla wielu jest dziś… wzorem.
„Prowadziła moje wymarzone życie” – przeczytałam w komentarzach.
Ludzie nie powinni marzyć o życiu pełnym przedmiotów. Powinni marzyć o życiu, w którym nie czują wiecznego bólu w klatce piersiowej. O życiu, w którym są sobą – i są spełnieni.

Dwie osoby z mojej rodziny odebrały sobie życie.
I ja też byłam w miejscu, w którym załamanie było tak głębokie, że marzeniem byłoby zniknąć.
Ale wtedy podjęłam decyzję: zacznę żyć po swojemu.

Ktoś napisał komentarz, że samobójstwo to akt odwagi.
Mnie też kiedyś się tak wydawało.
Dziś – z perspektywy czasu i doświadczenia – wiem, że w wielu przypadkach to ucieczka.

Kiedy brakowało mi sił, ratowała mnie empatia. Pamięć o tym, co czułam, gdy sama straciłam bliskich.
Od lat wiem, że żyję i to szczęśliwa, dzięki temu, że za bardzo kochałam siostrę i mamę.
I dziś myślę o tej młodej dziewczynie, która mówiła, że chce mieć dzieci – czy pomyślała, co poczują jej rodzice po stracie jedynej córki?

Choć zawsze będę wspominać mojego brata z czułością, jak mam mu wybaczyć, że to moja nastoletnia siostra znalazła jego ciało powieszone w łazience?
Że naraził ją na lata terapii i stany lękowe?

Kiedy usłyszałam o tej śmierci, zrobiło mi się bardzo smutno.
Miałam nadzieję, że dojrzeje. Że naprawdę osiągnie to, o czym mówiła.
Ale przyszła refleksja – o pandemii perfekcji, która zakaża młodych ludzi.
Ogromne bukiety w rękach osób, które podkreślają, że są samotne. Bentleye, na które cię nie stać. Bajkowe życie, które wygląda zupełnie inaczej, gdy tylko zajrzysz pod zasłonę.

Najbardziej przerażające jest to, że wysyła się tak naprawdę jeszcze dzieci do piekła zwanego reality show.
Tam, gdzie promuje się rywalizację, brak szacunku, dramaty, intrygi i przemoc psychiczną – jako drogę do sukcesu.
Tam, gdzie nikt nie uczy, jak być człowiekiem.

Odwagą jest wziąć życie w swoje ręce. Zmienić podejście. Odnaleźć własną drogę.
Ci, którzy zarzucają mi, że żyję „za bardzo”, byliby pierwsi, którzy by mi współczuli, gdybym odebrała sobie życie wybierając ścieżkę pozorów.
To jest przerażające.

Co jeszcze?
Młode dziewczyny, które za wszelką cenę chcą być dorosłe.

Depresja to realny i poważny problem.
Jeśli się z nią zmagasz – proszę, poproś o pomoc.
Nie wierz w przekolorowane obrazki z sieci.
One nie są prawdziwe.
Zawróć. Zatrzymaj się. Zawalcz o siebie. Idź na prawdziwą terapię.
Nawet jeśli bycie sobą w wielu środowiskach, szczególnie w Polsce, nie jest „na topie”, to ono doprowadzi cię do rozwiązania.

Polski przemysł rozrywkowy wydaje się być jedną wielką patologią, która udaje, że nią nie jest.

Wybaczcie. Musiałam to z siebie wyrzucić.

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.

Miłość – choroba psychiczna

Miłość – choroba psychiczna

-To jak długo się spotykaliście?  -Przez miesiąc  -Na Bali to jak roczny związek Czy wiecie, że miłość, na liście WHO,...

Ile kosztuje życie na Bali?

Ile kosztuje życie na Bali?

Jedno z najczęściej zadawanych pytań, na które właściwie nie ma odpowiedzi. Wyobraźcie sobie rodzinę żyjącą oszczędnie...

„Real Housewives”

„Real Housewives”

Ostatnio włączyłam Netflixa. Przed moim pobytem w Polsce nie miałam na to ani czasu, ani ochoty. Miałam prawdziwe...

Lockdown w Polsce

Lockdown w Polsce

Chciałam wyskoczyć przez okno, ale wciąż nie mogłam zwlec się z łóżka. Tego dnia towarzyszyła mi butelka Prosseco....